Nie mogę powiedzieć,
Że obciążony troskami w codziennej życia biedzie
. Cieszę się, chociaż to boli,
. Ale mogę powiedzieć,
Że pójdę wyboistą drogą, którą Pan mnie powiedzie,
. Jeśli Jego to zadowoli.
Nie umiem odczuwać,
Że wszystko dobrze, gdy chmury będą się nasuwać
. I słońca będzie zaciemnianie,
. Ponieważ jednak wiem,
Że Bóg nasz żyje i kocha, zawsze mówię:
. Twoja wola, Panie.
Nie potrafię mówić też
Głosem radosnym, gdy oczy pełne łez
. Pokazują mój smutek,
. Lecz przecież mówić zdołam
O łasce cierpienia, któremu cicho podołam,
. Aż osiągnę wymarzony skutek.
Nie rozumiem też wcale,
Dlaczego Bóg na pewne sprawy dozwala stale,
. Będąc przecież Miłością.
. Potrafię jednak dojrzeć,
Choć nieraz niewyraźnie, nad sobą ujrzeć
. Jego prawicę z ufnością.
Nie muszę powstrzymywać gorących łez,
Ale muszę oddalić wzdychanie:
. Przecież mogło tak trwać.
. Muszę też próbować uspokoić
Rosnące szemranie i słodkiej Bożej woli
. Stanowcze, Amen, dać.