67 – Amen

Nie mogę powiedzieć,
Że obciążony troskami w codziennej życia biedzie
.          Cieszę się, chociaż to boli,
.          Ale mogę powiedzieć,
Że pójdę wyboistą drogą, którą Pan mnie powiedzie,
.          Jeśli Jego to zadowoli.

Nie umiem odczuwać,
Że wszystko dobrze, gdy chmury będą się nasuwać
         I słońca będzie zaciemnianie,
         Ponieważ jednak wiem,
Że Bóg nasz żyje i kocha, zawsze mówię:
.          Twoja wola, Panie.

Nie potrafię mówić też
Głosem radosnym, gdy oczy pełne łez
         Pokazują mój smutek,
.          Lecz przecież mówić zdołam
O łasce cierpienia, któremu cicho podołam,
         Aż osiągnę wymarzony skutek.

Nie rozumiem też wcale,
Dlaczego Bóg na pewne sprawy dozwala stale,
.          Będąc przecież Miłością.
.          Potrafię jednak dojrzeć,
Choć nieraz niewyraźnie, nad sobą ujrzeć
.          Jego prawicę z ufnością.

Nie muszę powstrzymywać gorących łez,
Ale muszę oddalić wzdychanie:
.          Przecież mogło tak trwać.
         Muszę też próbować uspokoić
Rosnące szemranie i słodkiej Bożej woli
.          Stanowcze, Amen, dać.